Dziś coś z serii pt. refleksje z zupełnego „nienacka”:
Czy nie jest tak, że większość z nas codziennie mobilizuje się do ciągłego działania?
Czy nie jesteśmy stale hiper- super aktywni, odhaczając kolejne zrealizowane punkty na naszej osobistej top liście do „zrobienia”?
Czy nie czujemy na sobie presji konieczności bezbłędnego działania?
Czy nie wpędza nas to w poczucie niespełnienia i wieczną pracę nad sobą w każdej dziedzinie życia?
Znacie to?
…znał to już pewien filozof Blaise Pascal jakieś 350 lat temu, a o swoim odkryciu pisał tak: wszystkie ludzkie nieszczęścia spowodowane są nieumiejętnością siedzenia w spokoju😩
Dzisiejszy styl życia sprawia, że bardzo łatwo przyzwyczajamy się do wysokoobrotowego funkcjonowania i staje się ono naszą normą. Ostatecznie dzieje się tak, że gdy mamy odpocząć, wyjechać na urlop, wyluzować – zaczynamy się czuć źle, nieswojo, dziwnie?
Czegoś brakuje, bo przyzwyczailiśmy się do szybkiego, bardzo intensywnego, napiętego życia, w którym zawsze jest jeszcze coś do ogarnięcia, załatwienia, pojechania… a tu BACH- nic się nie dzieje?!
W takich sytuacjach dość często dochodzi do paradoksu, polegającego na tym, że kiedy mamy wreszcie odpocząć, to pojawia się stres… Bo co teraz z tym całym, wolnym czasem zrobić???
Myślę sobie o tym czasie i zastanawiam się kiedy jak nie TERAZ właśnie znaleźć czas do tego aby prawdziwie pożyć? ile jest życia w tym codziennym zabieganym pędzie?
Obserwując ludzi i ich zachowania zauważam, że czasem w smakowaniu życia może przeszkadzać wiele rzeczy.
Jedną z nich jest lęk (np. przed tym żeby nie przegapić czasem jakiejś cool okazji, być zawsze i wszędzie)…
Przeszkodą bywa też niecierpliwość – bo są tacy dla których nic nie jest wystarczająco szybkie🤨😜wtedy cała mieszanka myśli, uczuć i reakcji sprawia, że stajemy się ofiarami niecierpliwego napięcia, nad którym nie potrafimy zapanować
Czas na życie zabierać może pragnienie bycia ważnym i potrzebnym – bo kto jest ważny ten nieustannie jest czymś zajęty, coś robi, ma status a jego kalendarz pęka w szwach.
Praktyka powolności sprawia, że życie nabiera wtedy innej jakości. Widzę to po sobie i staram się zachować spokój na każdym kroku. Pilnuję się aby pod żadnym pozorem nie przekraczać własnych limitów- zwłaszcza podczas wakacji- ani na rowerze, ani na kajaku. Jestem wdzięczna za piękno przyrody- obrazy, dźwięki, zapachy. Jestem wdzięczna za to, że mogę je odbierać wszystkimi zmysłami. Zatrzymuję się, cykam fotę i zawieszam się w tej chwili. Niby takie „nic”a otwiera oczy na całe „mnóstwo”…
Ściskam, Świadoma😘